miałem ostatnio nieszczęście być na weselu..
zapowiadało się wspaniale, przyjechali goście z Niemiec, Hiszpanii i wielu miasteczek Polski, śliczna panna młoda, całkiem fajny pan młody, fantastyczny kościół, zajefajny ksiądz, wspaniała ceremonia ślubna. No i wesele, dom weselny, no i dupa.. dzięki uporowi i dumie personelu udało się skłócić rodzinke podczas tego radosnego dnia. W ogóle pierwszy raz byłem na imprezie na której od podania rosołu do podania ciasta nie minęła cała godzina. Zdążyłem nałożyć sobie kawałek mięska i już było po obiedzie. W końcu któryś z gości mówi kelnerce 'prosze zostawic ten talerz', kellerka powiedziala ok, po chwili wrócila znów próbując go zabrać, akurat znowu była tam ta osoba i znowu mówi 'prosze mi zostawic ten talerz', po minucie kelnerka jak pantera wpada bierze talerz i znika ;) nie no nie wiedzialem ze do ich obowiązków należy zabierani klientom jedzenia. Poza tym kilku gości zauważyło jak kelnerki jawnie wynoszą jedzenie... w wierdze. Nie no ja tez kiedyś byłem kelnerem, nie powiem żebym nie przyniósl sobei czegoś na obiadek, ale żarcia na miesiąc jakoś nie musiałem zabierać.. Ech kij im w bary, zostały niezgoda i mniejsza lista gości na wesele za rok.. na pewno nie w Finezji :P